Zespół

 
Zagrożenia

Na wprost Ogródka Jordanowskiego w Brzesku, koło sławnej „księdzowej stodoły”, zaczepił mnie kiedyś niepozorny jegomość.

– Bardzo pana, na chwilkę, przepraszam – uśmiechnął się przymilnie.

Spojrzałem nań podejrzliwie, bo czasy mamy, cholera, niepewne i różne indywidua po świecie się pałętają.

– Pan pracuje, czy może jeszcze się uczy? – gość szczerzył już zęby od ucha do ucha. „Acha, jakiś ankieter” – pomyślałem sobie.

– Pracuję. I właśnie śpieszę do pracy – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

– Och, to wspaniale, że pan pracuje! – uradował się jeszcze bardziej jegomość. („Ech, pewnie akwizytor...” przeszło mi przez głowę).

– Bo wie pan – jegomość uśmiechał się już tak szeroko, że jeszcze chwila, a odleciałaby mu głowa – wie pan... MNISI HARE KRISZNA SIĘ KŁANIAJˇ!

– Przepraszam, kto? – spytałem, bo ulica Uczestników Ruchu Oporu okresowo była ruchliwa i sądziłem żem się przesłyszał. – No, wie pan, mnisi Hare Kriszna – mój rozmówca nadal suszył swą klawiaturę.

– Panie, z sektami to ja... Nie, dziękuję bardzo! – wykrztusiłem nieskładnie, bo mi słów ze złości zabrakło (czasem tak bywa).

– Ależ ja nie jestem sekta! – próbował oświecać mnie adept duchowości Wschodu.

– Jest pan! – warknąłem, podążając w swoją stronę. Naprawdę śpieszyło mi się do roboty, tylko, że przez całą drogę plułem sobie w brodę: toć w rzeczonej „księdzowej stodole” zlokalizowane są i świetlica parafialna, i punkt katechetyczny. Stale przewalają się tam tłumy dzieciaków, a ja, skończony niedołęga! – zostawiłem je na łasce sekciarza. A jak on teraz, po niepowodzeniu z dorosłym, zacznie „nawracać” maluchów? Zadzwonilem z pracy do kumpli, coby wyskoczyli pod „księdzową stodołę” i wyperswadowali panu Hare misjonarstwo. Ruszyli zaraz ochotnie, ale faceta już nie zastali.

Długo zastanawiałem się co można przedsięwziąść na przyszłośś. Wyszlo mi, że poza profilaktyką – uświadamianiem dzieciom i dorosłym zagrożenia ze strony sekt – nie da się zrobić wiele.

Mam wprawdzie nadzieję, że nie wróci już – wcale nieodlegly okres, gdy w pewnych instytucjach Brzeska, opłacanych przecie z podatków głównie katolików, panoszyli się przedstawiciele tej czy innej „wspolnoty religijnej”, wywrzaskujący hasełka w rodzaju: „TRADYCJA KATOLICKA ZOSTANIE Z TEGO MIASTA WYRZUCONA!” Ale, z drugiej strony, kiedy już sekciarstwo rozpocznie penetrację na terenie neutralnym – ot, choćby na ulicy – to póki nie złamie prawa, palcem go ruszyć nie wolno. I tak z pewnością jeszcze mi się oberwie – od osób, prawda, „oświeconych” (jak ktoś powiedział ślicznie: „ZIONˇCYCH TOLERANCJˇ”) – żem się z panem Hare ekumenicznie nie wyściskał, i jeszcze za to, że sektę nazywam SEKTˇ , a nie „nowym ruchem religijnym”, a więc pewnikiem za Świętą Inkwizycją tęsknię i rzewnie muszę wzdychać (ano, niekiedy zdarza mi się westchnąć).

Tu obowiązkowa dygresja. W aktualnej nowomowie sekta zwie się, jak już powiedziałem, „nowym ruchem religijnym”. Na Murzyna mamy zaś mówić wyłącznie „Afrykanin” (na Murzyna z Ameryki – „Afroamerykanin”), na Cyganów – Romowie (choć jest jeszcze drugi, poza Romami, szczep cyganski – Sinti – i oni strasznie się oburzają, kiedy ich nawyzywać od „Romow”! ). Kobieta, w postępowym żargonie, to „człowiek rodzaju żeńskiego” (prawda, że głupio?). Zboczeńca nazwiemy delikatnie „mniejszością seksualną” albo „kochającym innaczej”, złodzieja – „uczciwym innaczej”, komunistę – „postkomunistą”, lewackiego pałkarza – „antyfaszystą”. A byłego ubeka, co wyrywał ludziom paznokcie, albo wypalał oczy pogrzebaczem? Zapewne – „aktywistą, społecznym reformatorem”. To z Ameryki przyszła ta moda, zwie się „polityczną poprawnoscią”. Wymyślili tam, że jak ponazywają wszystko na nowo, to wtedy znikną „podziały, uprzedzenia i nienawiść”, wzrosną za to: „tolerancja, szczęście i wzajemne zrozumienie”. Widać ktosik się nad tym okropnie nagłówkował.

Teraz już mówię poważnie: dopóki sekciarze kogoś nie zarżną (jak zrobili to członkowie Hare Kriszna w USA i Anglii oraz sataniści w Piekarach Śląskich), względnie nie nakłonią do samobójstwa (były już setki ofiar), lub nie porwą dziecka do banku organów zamiennych (a trudno tu kogoś złapać za rękę), albo nie zrobią czegoś równie podłego – dotąd są w świetle przepisów, nietykalni. Kiedyś nie było takich problemów (były inne). Polska słynęła jako kraina bez stosów i bez religijnych wojen. Po pierwsze, panowała u nas, rzadka w ówczesnej Europie, TOLERANCJA religijna, której nikt rozsądny nie mylił jednak z AKCEPTACJˇ. Szlachcic katolik i szlachcic kalwinista byli równi, jako obywatele, wobec prawa. Ale próby równouprawnienia religii traktowane były zawsze w REGNUM ORTHODOXUM jako bluznierstwo. Po wtóre, ta dobroduszna brać sarmacka miała pewien ciekawy obyczaj. Gdy ksiądz czytał w kościele Ewangelię, oni wtedy dobywali szabel – na znak gotowości obrony prawdziwej Wiary. Owa gotowość, w połączeniu z rzeczywistą tolerancją, wpływała niezwykle kojąco na najbardziej fanatycznych innowierców.

Cóż... Czasy, niestety, karleją.

Andrzej Solak,
„Forum samorządowe” (pismo Urzędu Miejskiego w Brzesku).

 
imię: Dominik

komentarz:

Chcialbym nawiazac do wypowiedzi dopoki sekciarze kogos nie zarzna ze w mysl definicji sekty kosciol katolicki tez nia jest a tyle ludzi ile zabili roznegorodzaju kolesie w imie Boga to nie zginelo w dwuch wojnach swiatowych razem wzietych- Zz podrowieniami

data wpisania: Środa 28 Stycznia 2001 o godzinie 15:45:42

 
imię: marcin

komentarz:

ale ignorant. Styl ma całkiem niezły, ale bladego pojecia. Tacy goście są nie mili. Trzyma jakeś ostro zapleśniałe poglądy i nie idzie się z nim raczej porozumiec bo ma gadane i kumpli. Bydle moim zdaniem

data wpisania: Środa 7 Lutego 2001 o godzinie 01:04:00

 

| Powrót do działu „grozna sekta...” |


Bhakta Juzek
Hare Kryszna Hare Kryszna Kryszna Kryszna Hare Hare Hare Rama Hare Rama Rama Rama Hare Hare Bhakta Juzek